P O Ś W I Ę C A M
Nieodżałowanemu Druhowi, Wiernemu,
Mężnemu, Szlachetnemu Bojownikowi Proletariatu
W I L H E L M O W I W O L F F O W I
urodzonemu w Tarnau, 21 czerwca roku 1809,
zmarłemu na wygnaniu w Manchesterze.
9 maja r. 1864.
Dzieło, którego tom pierwszy oddaję w ręce publiczności, jest dalszym ciągiem mej pracy ogłoszonej w r. 1859 pt. "Zur Kritik der politischen Oekonomie" ["Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej"]. Powodem tak długiej przerwy między początkiem a dalszym ciągiem była wieloletnia choroba, która ustawicznie przerywała moją pracę.
Zawartość owej wcześniejszej pracy została streszczona w pierwszym rozdziale tego tomu. Stało się tak nie tylko ze względu na ciągłość i pełnię, ale i dla ulepszenia wykładu. O ile tylko pozwalał na to przedmiot dociekań, rozwinąłem tu szerzej wiele punktów, dawniej zaledwie zaznaczonych, podczas gdy, na odwrót, wiele z tego, co tam było obszernie rozwinięte, tu jest tylko zaznaczone. Działy dotyczące historii teorii wartości i pieniądza odpadły, rzecz prosta, całkowicie. Jednakże czytelnik poprzedniej pracy znajdzie w przypisach do pierwszego rozdziału nowe źródła do historii tej teorii.
Początek jest zawsze trudny — stosuje się to do każdej nauki. Toteż zrozumienie pierwszego rozdziału, a zwłaszcza części zawierającej analizę towaru, nastręczy najwięcej trudności. Dlatego spopularyzowałem w miarę możności to, co dotyczy bliższej analizy substancji wartości i wielkości wartości1. Forma wartości, której zakończoną postacią jest forma pieniężna, jest zgoła beztreściwa i prosta. Mimo to jednak umysł ludzki więcej niż przez dwa tysiące lat daremnie usiłował ją zgłębić, gdy tymczasem analiza innych form, znacznie bogatszych w treść i bardziej złożonych, powiodła się przynajmniej w przybliżeniu. Dlaczego? Dlatego, że łatwiej jest badać rozwinięty organizm niż komórka organizmu. Poza tym zaś przy badaniu form ekonomicznych na nic się nie zda mikroskop ani odczynniki chemiczne. Jedno i drugie musi zastąpić siła abstrakcji. Otóż w społeczeństwie burżuazyjnym towarowa forma produktu pracy, czyli forma wartościowa towaru jest ekonomiczną forma komórkową. Profanowi analiza jej wyda się jakimś grzebaniem się w subtelnościach. Idzie tu rzeczywiście o subtelności, lecz tylko w tym sensie, w jakim z subtelnościami ma do czynienia mikroanatomia.
Z wyjątkiem więc ustępu dotyczącego formy wartości, książki tej nie można będzie oskarżać o niezrozumiałość. Naturalnie, mam tu na myśli tylko czytelników, którzy chcą się czegoś nowego nauczyć, a więc chcą też sami myśleć.
Fizyk bada procesy przyrody bądź tam, gdzie występują w najbardziej wyrazistej postaci i najmniej zmącone są zakłócającymi je wpływami, bądź też w miarę możności dokonuje doświadczeń w warunkach zapewniających niezakłócony przebieg procesu. Przedmiotem moich badań w tym dziele jest kapitalistyczny sposób produkcji i odpowiadające mu stosunki produkcji i wymiany [Verkehr]. Klasycznym jego terenem jest dotąd Anglia. Dlatego stamtąd właśnie biorę przede wszystkim przykłady ilustrujące moje wywody teoretyczne. Gdyby jednak czytelnik niemiecki miał po faryzeuszowsku wzruszać ramionami na warunki życia angielskich robotników przemysłowych i rolnych, lub gdyby miał się optymistycznie pocieszać, że stan rzeczy w Niemczech bynajmniej nie jest jeszcze tak zły. to musiałbym mu zawołać: De te fabula narratur! [O tobie mówi ta opowieść!]
Chodzi tu w istocie nie o wyższy lub niższy stopień rozwoju antagonizmów społecznych, wypływających z praw przyrodzonych produkcji kapitalistycznej. Chodzi tu o same te prawa, o te tendencje, działające i torujące sobie drogę z żelazną koniecznością. Kraj, bardziej rozwinięty pod względem przemysłowym, wskazuje mniej rozwiniętemu tylko obraz jego własnej przyszłości.
Ale nie dość na tym. Tam, gdzie produkcja kapitalistyczna zdobyła już u nas zupełnie prawa obywatelstwa, np. w fabrykach właściwych, stosunki są znacznie gorsze niż w Anglii, gdyż brak przeciwwagi ustaw fabrycznych. We wszystkich innych dziedzinach nęka nas, na równi z całą resztą kontynentu zachodnio-europejskiego, nie tylko rozwój produkcji kapitalistycznej, ale też jej niedorozwój. Obok nowoczesnych niedomagań gnębi nas szereg niedomagań odziedziczonych, wypływających z przedłużającej się wegetacji starodawnych, przeżytych sposobów produkcji wraz z całym orszakiem towarzyszących im anachronicznych stosunków społecznych i politycznych. Cierpimy nie tylko za sprawą tych, co żyją, lecz i tych, co już umarli. Le mort saisit le vif! [Umarły chwyta żywego!]
Statystyka społeczna w Niemczech i w całej reszcie kontynentalnej Europy zachodniej jest wprost nędzna w porównaniu z angielską. Mimo to jednak odchyla zasłonę właśnie dostatecznie na to, żeby można było dostrzec poza nią głowę Meduzy. Przerazilibyśmy się własnych stosunków, gdyby nasze rządy i parlamenty wyznaczały periodycznie, jak w Anglii, komisje do badania stosunków gospodarczych, gdyby komisje te uzbrojone były w takie same jak w Anglii pełnomocnictwa w celu ustalenia prawdy, gdyby się udało znaleźć do tej pracy ludzi tak samo kompetentnych, bezstronnych i bezwzględnych jak angielscy inspektorzy fabryczni, angielscy lekarze składający sprawozdania o stanie "Public Health" (zdrowia publicznego), angielscy komisarze badający wyzysk pracy kobiet i dzieci, stosunki mieszkaniowe, sposób odżywiania się itd. Perseusz osłaniał głowę czapką z chmur, żeby ścigać potwory. My naciągamy tę czapkę na oczy i uszy, żeby móc zaprzeczać istnieniu potworów.
Nie trzeba się co do tego łudzić. Podobnie jak amerykańska wojna o niepodległość w wieku XVIII stała się dzwonem alarmowym dla europejskiej klasy średniej, amerykańska wojna domowa w wieku XIX zabrzmiała jak dzwon alarmowy dla europejskiej klasy robotniczej. W Anglii ten proces przewrotu jest niemal namacalny. W pewnym punkcie rozwoju musi on przerzucić się na kontynent. Będzie się tam rozwijał w formach brutalniejszych lub łagodniejszych, zależnie od stopnia rozwoju samej klasy robotniczej. Pomijając przeto wyższe pobudki, najistotniejsze interesy klas dzisiaj panujących nakazują im usunięcie wszelkich przeszkód hamujących rozwój klasy robotniczej, o ile dają się uregulować w trybie ustawodawczym. Dlatego właśnie. między innymi, udzieliłem w tym tomie tak wiele miejsca dziejom, treści i wynikom angielskiego ustawodawstwa fabrycznego. Każdy naród powinien i może uczyć się od innego. Nawet gdy jakieś społeczeństwo wpadnie na trop prawa natury, rządzącego jego ruchem — a wykrycie ekonomicznych praw ruchu nowoczesnego społeczeństwa jest właśnie ostatecznym celem niniejszego dzielą — nawet wówczas nie może ono ani przeskoczyć przez naturalne fazy swego rozwoju, ani usunąć ich dekretami. Może Jednak skrócić i złagodzić męki porodowe.
Jeszcze słowo dla uniknięcia możliwych nieporozumień. Bynajmniej nie w różowym świetle maluję postaci kapitalisty i właściciela ziemskiego. Ale o osoby idzie tu o tyle tylko, o ile sq wcieleniami kategorii ekonomicznych, przedstawicielami określonych stosunków i interesów klasowych. Mój punkt widzenia polega na tym, że rozpatruję rozwój ekonomicznej formacji społeczeństwa jako proces przyrodniczy; dlatego z mego punktu widzenia mniej niż z jakiegokolwiek innego można obarczać jednostkę odpowiedzialnością za stosunki, których sama, społecznie biorąc, pozostaje wytworem, choćby je subiektywnie przerastała.
W dziedzinie ekonomii politycznej wolne badania naukowe natrafiają nie tylko na tego samego wroga co we wszystkich innych dziedzinach. Swoista natura materiału, jakim zajmuje się ta nauka, mobilizuje przeciw niej najgwałtowniejsze, najbardziej małostkowe i najnikczemniejsze namiętności serca ludzkiego, mianowicie furie interesu prywatnego. Tak np. kościół anglikański łatwiej wybaczy napaść na 38 spośród 39 artykułów swej wiary niż na 1/ 39 część swych dochodów pieniężnych. Dziś nawet ateizm jest uważany za culpa levis [lekki grzech] w porównaniu z krytyką tradycyjnych stosunków własności. A jednak istnieje tu niezaprzeczony postęp. Wskażę np. na Błękitną Księgę ogłoszoną w ostatnich tygodniach:
"Correspondence with Her Majesty's Missions Abroad, regarding Industrial Questions and Trades'-Unions". Przedstawiciele korony angielskiej za granicą wyrażają tu bez ogródek tę myśl, że w Niemczech, we Francji, słowem, we wszystkich kulturalnych państwach kontynentu europejskiego, przeobrażenie istniejących stosunków między kapitałem a pracą jest tak samo widoczne i tak samo nieuniknione jak w Anglii. Jednocześnie po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego pan Wadę, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, oświadcza na zgromadzeniach publicznych: po zniesieniu niewolnictwa staje na porządku dziennym sprawa przeobrażenia stosunków kapitału i własności ziemskiej! Są to znamiona czasu, których nie da się zakryć purpurowym płaszczem ani czarną sutanną. Nie oznaczają one, że już jutro nadejdzie dzień cudów. Wskazują, że nawet w łonie klas posiadających świta już świadomość, iż społeczeństwo dzisiejsze nie jest zakrzepłym kryształem, lecz organizmem zdolnym do przeobrażania się i wciąż znajdującym się w procesie przeobrażania.
Drugi tom niniejszego dzieła będzie traktował o procesie cyrkulacji kapitału (księga 2) i o kształtowaniu się procesu w jego całości (księga 3), a tom trzeci i ostatni (księga 4) — o dziejach teorii.
Chętnie powitam każdy sąd krytyki naukowej. A wobec przesądów tak zwanej opinii publicznej, której nigdy nie czyniłem ustępstw, hasłem moim pozostają nadal słowa wielkiego Florentyńczyka:
Segui il tuo corso. e lascia dir le genti! 2
Karol Marks
Londyn, 25 lipca 1867
Czytelnikom pierwszego wydania winien jestem przede wszystkim wyjaśnienia co do zmian wprowadzonych do wydania drugiego. Bardziej przejrzysty układ książki rzuca się w oczy. Przypisy dodatkowe są wszędzie zaznaczone jako przypisy do drugiego wydania. Co do samego tekstu najważniejsze jest:
W l ustępie I rozdziału wyprowadzenie wartości z analizy równań, w których wyraża się każda wartość wymienna, zostało dokonane z większą ścisłością naukową, podobnie jak związek między substancją wartości a określeniem jej wielkości przez społecznie niezbędny czas pracy, zaznaczony tylko w pierwszym wydaniu, został tu szczegółowo wyłożony. Ustęp 3 rozdziału I (Forma wartości) został całkowicie przerobiony, co było już podyktowane przez sam fakt dwukrotnego wykładu w pierwszym wydaniu. Zaznaczam mimochodem, że do tego dwukrotnego wykładu namówił mnie mój przyjaciel, dr L. Kugelmann w Hanowerze. Byłem u niego w gościnie wiosną r. 1867, gdy nadeszły pierwsze próbne odbitki z Hamburga, przy czym przekonał mnie, że dla ogromnej większości czytelników konieczny jest uzupełniający, bardziej dydaktyczny wykład formy wartości. — Ostatni ustęp pierwszego rozdziału: "Fetyszyzm towarowy itd." został w znacznej mierze zmieniony. Rozdział III, ustęp l (Miernik wartości) został starannie przejrzany, gdyż ustęp ten w pierwszym wydaniu został potraktowany pobieżnie wskutek powołania się na analizę dokonaną już w pracy: "Zur Kritik der politischen Oekonomie", Berlin 1859. Rozdział VII, zwłaszcza w części 2, jest gruntownie przerobiony.
Byłoby bezużyteczne zatrzymywać się szczegółowo nad drobnymi zmianami w tekście, często tylko stylistycznymi. Są one rozsiane w całej książce. Jednakowoż przy rewizji ukazującego się w Paryżu przekładu francuskiego znajduję .teraz, że pewne części oryginału niemieckiego wymagałyby miejscami głębiej sięgającego przerobienia, miejscami — większych poprawek stylistycznych, albo wreszcie staranniejszego usunięcia przypadkowych przeoczeń. Zbrakło na to czasu, gdyż dopiero na jesieni 1871 roku będąc zajęty innymi pilnymi pracami otrzymałem wiadomość, że książka jest wyczerpana i że druk nowego wydania powinien się rozpocząć już w styczniu r. 1872.
Zrozumienie, z jakim "Kapitał" szybko spotkał się w szerokich kołach niemieckiej klasy robotniczej — jest najlepszą nagrodą za moją pracę. Niejaki pan Mayer, wiedeński fabrykant stojący w ekonomii na stanowisku burżuazyjnym, wykazał doskonale w swej broszurce ogłoszonej w czasie wojny niemiecko-francuskiej, że wybitny zmysł teoretyczny, uchodzący za dziedziczną cechę Niemców, zanikł całkowicie wśród tak zwanych wykształconych klas w Niemczech, a za to rozkwita na nowo wśród niemieckiej klasy robotniczej.
Ekonomia polityczna była dotychczas w Niemczech nauka cudzoziemską. Gustaw von Guelich w swym dziele pt. "Geschichtiiche Darstellung des Handels, der Gewerbe itd.", zwłaszcza w dwóch pierwszych tomach, wydanych w roku 1830, wyłuszczył już przeważnie okoliczności historyczne, które hamowały u nas rozwój kapitalistycznego sposobu produkcji, a wskutek tego opóźniły też budowę nowoczesnego społeczeństwa burżuazyjnego. Brakło więc żywego gruntu dla ekonomii politycznej. Importowano ją w postaci gotowego towaru z Anglii i z Francji; jej niemieccy profesorowie pozostali uczniami. Teoretyczny wyraz obcej rzeczywistości przekształcił się w ich ręku w zbiór dogmatów tłumaczonych przez nich w sensie otaczającego ich drobnomieszczańskiego świata, a więc tłumaczonych opacznie. Nie dające się całkiem zagłuszyć poczucie niemocy naukowej i niemiłą świadomość, że trzeba być bakałarzem w obcej faktycznie dziedzinie, usiłowano zamaskować blichtrem historyczno - literackiej uczoności lub domieszkami obcych materiałów zapożyczonych z tak zwanych nauk kameralnych, tego bigosu różnych wiadomości, przez które jak przez ogień czyśćcowy musi przejść każdy obiecujący kandydat na niemieckiego biurokratę.
Poczynając od roku 1848 produkcja kapitalistyczna rozwijała się w Niemczech szybko, a dziś przechodzi już nawet okres spekulacyjnego rozkwitu. Ale los ciągle nie był łaskawy dla naszych fachowych ekonomistów. Dopóki mogli zajmować się ekonomią polityczną bezstronnie, poty w rzeczywistości niemieckiej brakło nowoczesnych stosunków ekonomicznych. Kiedy zaś stosunki te powołane zostały do życia, stało się to w takich warunkach, które nie pozwalają już na bezstronne studiowanie tych stosunków w obrębie widnokręgu burżuazyjnego. O ile ekonomia polityczna jest burżuazyjna, czyli rozpatruje ustrój kapitalistyczny nie jako historycznie przejściowy stopień rozwojowy, lecz przeciwnie, jako absolutną i ostateczną postać produkcji społecznej, może pozostać nauką tylko dopóty, dopóki walka klasowa pozostaje w stanie utajonym lub ujawnia się tylko w odosobnionych zjawiskach.
Weźmy Anglię. Jej klasyczna ekonomia polityczna przypada na okres nierozwiniętej walki klasowej. Jej ostatni wielki przedstawiciel, Ricardo, bierze już wreszcie świadomie za punkt wyjścia swych badań przeciwieństwo interesów klasowych, przeciwieństwo między płacą roboczą a zyskiem, między zyskiem a rentą gruntową, naiwnie ujmując to przeciwieństwo jako przyrodzone prawo społeczne. Ale wraz z tym burżuazyjna nauka ekonomii dotarła do swych nieprzekraczalnych granic. Jeszcze za życia Ricarda i w przeciwieństwie do niego podniesiona została przeciw niej krytyka w osobie Sismondiego3.
Okres następny, od r. 1820 do r. 1830, odznacza się w Anglii ożywieniem ruchu naukowego w dziedzinie ekonomii politycznej. Był to okres zarówno rozpowszechnienia i wulgaryzacji teorii ricardowskiej jak jej walki ze starą szkołą. Odbywały się świetne turnieje. Wszystko, co zostało wówczas dokonane, jest mało znane na kontynencie europejskim, gdyż polemika była przeważnie rozproszona w artykułach czasopism, rozprawach okolicznościowych i pamfietach. Bezstronny charakter tej polemiki tłumaczy się ówczesnymi stosunkami — choć w wyjątkowych wypadkach teoria ricardowska nawet już wówczas była używana jako oręż zaczepny przeciw gospodarce burżuazyjnej. 2 jednej strony wielki przemysł sam wychodził dopiero z okresu dziecięcego, czego dowodem jest choćby to, że dopiero z kryzysem z r. 1825 rozpoczyna on cykl swego nowoczesnego żywota. Z drugiej strony walka klasowa między kapitałem a pracą była jeszcze zepchnięta na plan dalszy: w polityce — przez rozdźwięk między rządami i feudałami skupionymi wokół Świętego Przymierza a masami ludowymi prowadzonymi przez burżuazję, w ekonomice zaś — przez swary miedzy kapitałem przemysłowym a arystokratyczną własnością ziemską. We Francji spór ten przysłaniało przeciwieństwo między drobną a wielką własnością ziemską, .w Anglii zaś wybuchł jawnie z chwilą wprowadzenia ustaw zbożowych. Angielska literatura ekonomiczna z tego okresu przypomina górny i chmurny okres ekonomii politycznej we Francji po śmierci drą Ouesnaya, ale tylko tak,, jak babie lato przypomina wiosnę. W roku 1830 nastąpił kryzys raz na zawsze rozstrzygający sprawę.
Burżuazja zdobyła władzę polityczną we Francji i w Anglii. Od tej chwili walka klasowa zaczęła przybierać w praktyce i w teorii coraz wyrazistsze, coraz groźniejsze formy. Wybiła ostatnia godzina naukowej ekonomii burżuazyjnej. Szło teraz nie o to, czy to lub owo twierdzenie jest prawdziwe, lecz czy jest pożyteczne, czy szkodliwe dla kapitału, dogodne czy niedogodne, czy jest policyjnie prawomyślne, czy nie. Miejsce bezinteresownego badania zajęły bójki płatnych pismaków, miejsce bezstronnej analizy naukowej zajęło nieczyste sumienie i zła wola apologetów. A przecież nawet pretensjonalne rozprawki, ciskane w świat przez Anti-Corn Iaw League [Ligę walki z ustawami zbożowymi] z fabrykantami Cobdenem i Brightem na czele, posiadały pewne znaczenie, jeżeli nie naukowe, to przynajmniej historyczne, dzięki swej polemice z arystokratyczną własnością ziemską. Ustawodawstwo wolnohandlowe, datujące się od czasów Sir Roberta Peela, wyrwało wulgarnej ekonomii nawet to ostatnie żądło.
Rewolucja kontynentalna z roku 1848 odbiła się również na Anglii. Ludzie mający jeszcze ambicje naukowe i pragnący być czymś więcej niż zwykłymi sofistami i sykofantami klas panujących usiłowali uzgodnić ekonomię polityczną kapitału z nie dającymi się już dłużej ignorować żądaniami proletariatu. Stąd bezduszny synkretyzm, najlepiej reprezentowany przez Johna Stuarta Milla. Jest to ogłoszenie upadłości ekonomii "burżuazyjnej", co po mistrzowsku oświetlił już wielki rosyjski uczony i krytyk M. Czernyszewski w swym dziele "Zarysy ekonomii politycznej według Milla".
W Niemczech kapitalistyczny sposób produkcji dojrzał więc w okresie, gdy jego antagonistyczny charakter ujawnił się już we Francji i w Anglii w rozgłośnych walkach historycznych, przy czym proletariat niemiecki posiadał już znacznie wyraźniejszą teoretyczną świadomość klasową niż niemiecka burżuazja. W chwili więc, gdy zdawało się, że burżuazyjna nauka ekonomii politycznej staje się w Niemczech możliwa, stalą się ona znów niemożliwością.
W tych warunkach rzecznicy jej podzielili się na dwa obozy. Jedni, ludzie mądrzy, obrotni, praktyczni, skupili się pod sztandarem. Bastiata, najpłytszego, a przeto najodpowiedniejszego przedstawiciela wulgarno-ekonomicznej apologetyki; inni, pyszniący się profesorską godnością swej nauki, usiłowali na wzór J. St. Milla godzić z sobą to, co się w żaden sposób pogodzić nie da. Podobnie jak w okresie klasycznym, tak też w epoce upadku ekonomii burżuazyjnej Niemcy pozostali tylko uczniami, tylko wielbicielami i naśladowcami, tylko domokrążcami wielkiego przedsiębiorstwa zagranicznego.
Swoisty rozwój historyczny społeczeństwa niemieckiego uniemożliwi} przeto wszelkie oryginalne rozwinięcie ekonomii "burżuazyjnej". lecz nie uniemożliwił jej — krytyki. O ile krytyka taka w ogóle reprezentuje pewną klasę, może reprezentować tylko tę klasę, której misją dziejową jest obalenie kapitalistycznego sposobu produkcji i ostateczne zniesienie klas — mianowicie proletariat.
Uczeni i nieuczeni rzecznicy niemieckiej burżuazji usiłowali z początku zabić "Kapitał" milczeniem, jak to im się udało z moimi wcześniejszymi pracami. Gdy zaś taktyka taka przestała już odpowiadać ówczesnym stosunkom, zaczęli pod pozorem krytykowania mej książki pisać porady "ku uspokojeniu świadomości burżuazyjnej", lecz w prasie robotniczej — obacz np. artykuły Józefa Dietzgena w "Volks-staat" — spotkali się z lepszymi od siebie szermierzami, którym dotąd pozostali dłużni odpowiedzi4.Doskonały rosyjski przekład "Kapitału" ukazał się w Petersburgu na wiosnę roku 1872. Nakład 3000 egzemplarzy jest już dzisiaj prawie wyczerpany. N. Sieber (3n6ep), profesor ekonomii politycznej na uniwersytecie kijowskim, już w r. 1871 w swej książce "Teorja cennosti i kapitała D. Rikardo" ("D. Ricarda Teoria wartości i kapitału itd.") dowiódł, że moja teoria wartości, pieniądza i kapitału w swych rysach zasadniczych jest niezbędnym dalszym rozwinięciem nauki Smitha i Ricarda. Czytelnika zachodnio-europejskiego przy czytaniu tej cennej książki uderza konsekwentne przestrzeganie ściśle teoretycznego punktu widzenia.
Metoda zastosowana w "Kapitale" nie została dostatecznie zrozumiana, o czym świadczą już choćby jej różne i wzajemnie sobie przeczące pojmowania.
Tak na przykład paryska "Revue Positiviste" zarzuca mi z jednej strony, że ekonomię polityczną traktuję metafizycznie, z drugiej zaś strony — proszę zgadnąć! — że poprzestaję tylko na krytycznym rozbiorze tego, co jest dane, zamiast sporządzać przepis (comtowski?) dla kuchni przyszłości. Pan profesor Sieber odpowiada na zarzut metafizyki, jak następuje: "O ile idzie o samą teorię, to metoda marksowska jest dedukcyjną metodą całej szkoły angielskiej, przy czym i wady, i zalety tej metody są wspólne najlepszym teoretykom ekonomii". Pan M. Błock — "Les theoriciens du socialisme en Allemagne. Extrait du Journal des Economistes, juillet et aout 1872" — odkrywa, że stosowana przeze mnie metoda jest metodą analityczną, i mówi m.in.: "Przez to dzieło pan Marks staje w szeregu najwybitniejszych umysłów analitycznych". Rozumie się, że recenzenci niemieccy krzyczą o heglowskiej sofistyce. Petersburski "Wiestnik Ewropy" w artykule zajmującym się wyłącznie metodą "Kapitału" (zeszyt majowy 1872, str. 427—36) znajduje, że moja metoda badania jest ściśle realistyczna, lecz, na nieszczęście, metoda wykładu jest niemiecko-dialektyczna. Czytamy tam: "Na pozór, sądząc z zewnętrznej formy wykładu, Marks jest największym idealistą-filozofem, i to w niemieckim, tzn. złym znaczeniu tego wyrazu. W rzeczywistości zaś jest on realistą w nieskończenie wyższym stopniu niż wszyscy jego poprzednicy na niwie krytyki ekonomicznej... W żadnym zaś razie nie można go uważać za idealistę". Nie mogę autorowf odpowiedzieć lepiej, jak przytaczając kilka wyjątków z jego własnej krytyki, co w dodatku może zainteresować niejednego z moich czytelników, dla których rosyjski oryginał jest niedostępny.
Po przytoczeniu cytatu z mej przedmowy do "Zur Kritik der politischen Oekonomie", Berlin 1859, str. IV—VII, gdzie rozwinąłem materialistyczne podstawy swej metody, autor pisze dalej:
"Dla Marksa ważne jest tylko jedno: odkryć prawo rządzące badanymi przez niego zjawiskami. Przy tym ważne jest dla niego nie tylko prawo rządzące nimi poty, póki mają pewną zakończoną postać i póki pozostają w takim stosunku wzajemnym, jaki można stwierdzić w danym okresie czasu. Ważne jest dla niego ponadto prawo ich zmienności, ich rozwoju, tzn. przejścia z jednej postaci w drugą, z jednego układu stosunków wzajemnych w drugi. Gdy odkrył to prawo, zaczyna bardziej szczegółowo rozpatrywać następstwa, w których prawo to objawia się w życiu społecznym... Zgodnie z tym Marks troszczy się tylko o jedno: żeby w drodze ścisłego naukowego badania dowieść konieczności określonego układu stosunków społecznych i żeby w sposób możliwie nienaganny skonstatować fakty będące dla niego punktem wyjścia i oparcia. W tym celu wystarcza mu najzupełniej, jeżeli dowiódłszy konieczności ustroju istniejącego dowiódł też konieczności innego układu, do którego przejście musi być bezwzględnie dokonane, niezależnie od tego, czy ludzie o tym myślą, czy nie myślą, czy są tego świadomi lub nieświadomi. Marks rozpatruje ruch społeczny jako proces przyrodniczy, którym rządzą prawa, nie tylko niezależne od woli, świadomości i zamiarów człowieka, lecz raczej, odwrotnie, określające jego wolę, świadomość i zamiary... Jeżeli pierwiastek świadomy w historii kultury gra taką podrzędną rolę, to jest rzeczą zrozumiałą, że podstawą krytyki mającej za przedmiot samą kulturę najmniej może być jakakolwiek forma lub jakikolwiek rezultat świadomości. Znaczy to, że jej punktem wyjścia może być nie idea, lecz tylko zjawisko zewnętrzne. Krytyka poprzestanie na porównaniu i konfrontacji faktu nie z ideą, lecz z innym faktem. Ważne jest dla niej tylko, żeby oba te fakty były możliwie najściślej zbadane i żeby istotnie stanowiły wobec siebie różne momenty rozwoju, a oprócz tego ważne jest, żeby niemniej ściśle zbadane były porządek, kolejność i związek, w jakich objawiają się stopnie rozwoju... Niejednemu czytelnikowi może przyjść na myśl i takie pytanie: ... przecież ogólne prawa życia ekonomicznego są takie same, niezależnie od tego, czy stosują 'się do teraźniejszości, czy do przeszłości. Lecz temu właśnie Marks zaprzecza. Takich praw ogólnych wcale według niego nie ma... Według niego, przeciwnie, każdy wielki okres dziejowy ma swe własne prawa ... Gdy tylko życie przeżyto dany okres rozwoju, wyszło z danego stadium, a weszło w inne, zaczyna się rządzić innymi już prawami. Słowem, życie ekonomiczne ukazuje nam tu zjawisko analogiczne do historii rozwoju, którą obserwujemy w innych dziedzinach biologii... Dawni ekonomiści zapoznawali naturę praw ekonomicznych porównując je z prawami fizyki i chemii... Głębsza analiza zjawisk dowiodła, że organizmy społeczne różnią się od siebie nie mniej głęboko niż organizmy roślinne i zwierzęce... Wskutek odmiennej budowy tych organizmów, różnorodności ich organów, odmienności warunków, w jakich organy te muszą funkcjonować itd., jedno i to samo zjawisko na różnych stopniach rozwoju może podlegać zupełnie różnym prawom. Marks na przykład zaprzecza, jakoby prawo ludności było takie samo wszędzie i zawsze, dla wszystkich czasów i wszystkich miejsc. . Przeciwnie, twierdzi on, że każdy stopień rozwoju ma własne prawo ludności... W zależności od różnego rozwoju sił wytwórczych zmieniają się stosunki i rządzące nimi prawa. W ten sposób, stawiając przed sobą cel — zbadanie i wyjaśnienie kapitalistycznego układu gospodarczego, Marks sformułował tylko ściśle naukowo cel, który musi sobie postawić każde dokładne badanie życia ekonomicznego ... Wartość naukowa takich badań polega na wyjaśnieniu tych poszczególnych praw, którym podlega powstanie, istnienie, rozwój, śmierć danego organizmu społecznego i zastąpienie go przez inny, wyższy. I tę wartość książka Marksa posiada rzeczywiście .
Lecz przedstawiając tak trafnie to, co nazywa moją rzeczywistą metodą, a tak życzliwie — osobiste stosowanie jej przeze mnie, cóż innego przedstawił autor, jak nie metodę dialektyczną?
Oczywiście sposób wykładu musi różnić się formalnie od sposobu badania. Badanie musi szczegółowo opanować materiał, musi zanalizować różne jego formy rozwojowe i wyśledzić ich więź wewnętrzną. Dopiero po dokonaniu tej pracy może być właściwie przedstawiony rzeczywisty ruch. Gdy się to uda i gdy życie materiału odbije się idealnie, może się wydawać, że ma się do czynienia z jakaś konstrukcja a priori.
Moja metoda dialektyczna jest w założeniu nie tylko różna od heglowskiej, lecz jest jej wprost przeciwstawna. Według Hegla proces myślenia, który on nawet przekształca w samodzielny podmiot pod nazwą idei, jest demiurgiem rzeczywistości stanowiącej tylko jego zewnętrzny przejaw. Według mnie zaś, przeciwnie, idea nie jest niczym innym, jak materią przeniesioną do głowy ludzkiej i przetworzoną w niej.
Mistyfikującą stronę dialektyki heglowskiej krytykowałem już prawie przed 30 laty, w czasie gdy była jeszcze modą sezonu. Lecz właśnie wówczas, gdy opracowywałem pierwszy tom mego "Kapitału", aroganckie, pretensjonalne i mierne pokolenie epigonów, nadające dziś ton w wykształconych Niemczech, upodobało sobie w traktowaniu Hegla tak samo, jak zacny Mojżesz Mendelssohn za czasów Lessinga traktował Spinozę, mianowicie jak "zdechłego psa". .Wobec tego jawnie uznałem się za ucznia tego wielkiego myśliciela, a w rozdziale traktującym o teorii' wartości kokietowałem nawet tu i ówdzie właściwym mu sposobem wyrażania się. Mistyfikacja, jakiej 4ialektyka uległa w rękach Hegla, bynajmniej nie zmienia tego faktu, że on właśnie pierwszy wyczerpująco i świadomie wyłożył jej ogólne formy ruchu. U niego stoi ona na głowie. Trzeba ją postawić na nogi, żeby wyłuskać racjonalne jądro z mistycznej skorupy.
Dialektyka w swej zmistyfikowanej postaci stała się modą niemiecką, gdyż wydawało się, że będzie mogła uświetnić rzeczywistość. W swej racjonalnej postaci jest ona zgryzotą i postrachem burżuazji i jej doktrynerskich rzeczników, gdyż w swym pozytywnym rozumieniu istniejącej rzeczywistości zawiera zarazem rozumienie jej negacji, jej nieuniknionego upadku, gdyż każdą formę dokonaną ujmuje w ciągłości ruchu, a więc również od jej strony przemijającej, gdyż przed niczym nie chyli czoła i z istoty swej jest krytyczna i rewolucyjna.
Pełen sprzeczności ruch społeczeństwa kapitalistycznego najsilniej daje się odczuć praktycznemu burżua w kolejnych wahaniach periodycznego cyklu, który przebywa nowoczesny przemysł, a którego punktem szczytowym jest kryzys powszechny. Kryzys ten nadciąga znowu, chociaż znajduje się jeszcze w stadiach zaczątkowych, a jego powszechność i natężenie jego działania wbije dialektykę nawet do łbów szczęśliwców nowej, świętej Rzeszy prusko-niemieckiej.
Karol Marks
Londyn, 24 stycznia 1873
Londyn, 18 marca 1872
Do obywatela Maurycego La Chdtre
Szanowny Obywatelu!
Mogę jedynie przyklasnąć Waszemu zamiarowi, aby wydawać przekład "Kapitału" w periodycznych zeszytach. W tej formie dzieło to będzie bardziej dostępne dla klasy robotniczej, a dla mnie wzgląd ten przeważa nad wszystkimi innymi.
Jest to strona piękna Waszego medalu, ale oto strona odwrotna. Metoda analizy, którą się posługiwałem i która nie była jeszcze stosowana w zagadnieniach ekonomicznych, utrudnia bardzo czytanie pierwszych rozdziałów. Można się obawiać, że publiczność francuska, zawsze niecierpliwie oczekująca konkluzji i pragnąca poznać związek między ogólnymi zasadami a sprawami, które ją bezpośrednio interesują, zlęknie się dalszego czytania nie znajdując wszystkiego zaraz na początku.
Jest to brak, któremu nie mogę zaradzić, chyba tylko uprzedzić i przestrzec o tym czytelników szukających prawdy. W nauce nie ma dróg bitych, i ci tylko zdołają wedrzeć się na jej świetlane szczyty, których nie odstraszy trud wspinania się po urwistych ścieżkach.
Przyjmijcie, Szanowny Obywatelu, słowa oddania.
Karol Marks
DO CZYTELNIKA
Pan J. Roy podjął się dokonania przekładu jak najbardziej ścisłego a nawet dosłownego; zadanie swe z drobiazgową ścisłością wykonał. Ale właśnie jego drobiazgowa ścisłość zmusiła mnie do zmiany redakcji tekstu w celu lepszego udostępnienia go czytelnikowi. Zmiany te, wprowadzane z dnia na dzień, gdyż książka wychodziła zeszytami, wykonywane były nie zawsze z tą samą starannością i musiały spowodować pewne nierówności stylu.
Podjęta już praca rewizji doprowadziła mnie do zastosowania jej również do samego tekstu oryginalnego (drugie wydanie niemieckie), do uproszczenia niektórych wywodów, uzupełnienia innych, dołączenia nowych materiałów historycznych lub statystycznych, dorzucenia uwag krytycznych itd. Jakiekolwiek są więc usterki literackie tego wydania francuskiego, posiada ono obok oryginału niezależną wartość naukową i powinni się nim posługiwać nawet czytelnicy władający językiem niemieckim.
Załączam poniżej te ustępy posłowia do drugiego wydania niemieckiego, które dotyczą rozwoju ekonomii politycznej w Niemczech oraz metody stosowanej w niniejszym dziele.
Karol Marks
Londyn, 28 kwietnia 1876
Nie dane było Marksowi samemu przygotować do druku to trzecie wydanie. Potężny myśliciel, przed którego wielkością skłaniają się dziś nawet wrogowie, zmarł dnia 14 marca 1883 roku.
Na mnie. który straciłem w nim najlepszego, nieodłącznego przyjaciela od lat czterdziestu, przyjaciela, któremu zawdzięczam więcej, niż da się wyrazić słowami, na mnie spadł teraz obowiązek przygotowania do druku zarówno niniejszego trzeciego wydania jak i pozostawionego w rękopisie tomu drugiego. Jak wykonałem pierwszą część tego obowiązku, z tego muszę tutaj zdać sprawę czytelnikowi.
Marks zamierzał z początku przerobić większą część tekstu tomu pierwszego, wiele zagadnień teoretycznych potraktować wyraziściej, dołączyć nowe, uzupełnić materiał historyczny i statystyczny aż do ostatniej chwili. Choroba oraz dążenie do tego, żeby zakończyć ostateczną redakcję tomu drugiego, sprawiły, że poniechał tego zamiaru. Zmianie miało ulec tylko to, co najkonieczniejsze, włączone miały być tylko dodatki zawarte już w wydaniu francuskim ("Le Capital. Par. Kari Marx". Paryż. Lachatre 1873), które ukazało się w międzyczasie.
W puściźnie znalazł się też jeden egzemplarz niemiecki, częściowo przez niego skorygowany i zaopatrzony w odsyłacze do wydania francuskiego, podobnie jak egzemplarz francuski, w którym Marks wyraźnie zaznaczył miejsca, jakie należy zużytkować. Te zmiany i dodatki z niewielu wyjątkami dotyczą ostatniej części książki, działu pt. "Proces akumulacji kapitału". Tekst dotychczasowy był tu bardziej niż gdzie indziej zbliżony do pierwotnego szkicu, podczas gdy działy poprzednie zostały gruntowniej przerobione. Styl był tu więc żywszy, bardziej jednolity, ale też bardziej niedbały, upstrzony anglicyzmami, miejscami niejasny. Bieg wykładu zdradzał tu i ówdzie luki, gdyż niektóre ważne momenty były zaledwie zaznaczone.
Co do stylu, to Marks sam poddał gruntownej rewizji niektóre podrozdziały, a przez to, podobnie jak w częstych ustnych wskazówkach, dał mi miarę, jak daleko wolno mi pójść w usuwaniu angielskich wyrażeń technicznych i innych anglicyzmów. Dodatki i uzupełnienia Marks w każdym razie poddałby jeszcze przeróbce i zastąpiłby gładką francuszczyznę swą własną jędrną niemczyzną. Ja musiałem poprzestać na wstawieniu ich do tekstu pierwotnego i możliwie najlepszym powiązaniu z nim.
W tym trzecim wydaniu nie uległ więc zmianie ani jeden wyraz, o którym nie wiedziałbym na pewno, że zmieniłby go sam autor. Nie mogło mi przyjść na myśl wprowadzenie do "Kapitału" potocznego żargonu, jakim wyrażają się zazwyczaj ekonomiści niemieccy, owego pokracznego języka, w którym np. pracodawcą nazywa się ten. kto za gotówkę każe innym, żeby mu dawali swą pracę, a pracobiorcą ten, którego pracę zabiera mu się za płacę. Także w języku francuskim "travail" używa się w życiu powszednim w znaczeniu "zatrudnienie". Lecz Francuzi słusznie uznaliby za wariata ekonomistę, który by kapitalistę nazwał donneur de travail, a robotnika — receveur de travail.
Tak samo nie pozwoliłem sobie na sprowadzenie angielskich pieniędzy, miar i wag, używanych przez cały czas w tekście, do ich nowoniemieckich ekwiwalentów. Gdy się ukazywało pierwsze wydanie, mieliśmy w Niemczech tyleż rodzajów miar i wag co dni w roku. a w dodatku jeszcze aż dwojakie marki (marka Rzeszy miała wówczas kurs tylko w głowie Soetbeera, który wynalazł ją w końcu lat trzydziestych), dwojakie guldeny i co najmniej trojakie talary, a wśród nich jeden, którego jednostką były "nowe dwie trzecie". W naukach przyrodniczych panowała metryczna, na rynku światowym — angielska miara i waga. W tych warunkach posługiwanie się angielskimi jednostkami miary było zrozumiałe w książce, która niemal wszystkie swoje dane faktyczne musiała czerpać z angielskich stosunków przemysłowych. Wzgląd ostatni rozstrzyga jeszcze i dzisiaj, tym bardziej że odnośne stosunki na rynku światowym bodaj nie uległy zmianie, w szczególności zaś w decydujących przemysłach — żelaznym i bawełnianym — angielska skala miar i wag panuje jeszcze dziś niemal wyłącznie.
Wreszcie jeszcze słowo o źle czasem pojmowanym sposobie cytowania przez Marksa. Gdy idzie o dane i opisy ściśle rzeczowe, np. przy cytowaniu angielskich Błękitnych Ksiąg, cytaty są, rzecz prosta, tylko zwykłym powołaniem się na źródła. Co innego jednak, gdy cytowane są poglądy teoretyczne innych ekonomistów. Tutaj cytat ma tylko stwierdzić, gdzie, kiedy i przez kogo została po raz pierwszy jasno wypowiedziana myśl ekonomiczna, wyłoniona w przebiegu rozwoju. Chodzi zaś przy tym tylko o to, że odnośny pogląd ekonomiczny ma znaczenie dla historii nauki, że jest mniej lub bardziej adekwatnym teoretycznym wyrazem' sytuacji ekonomicznej swego czasu. Natomiast nie idzie wcale o to, czy pogląd ten z punktu widzenia autora ma jeszcze bezwzględną lub względną wartość, czy też należy już całkowicie do historii. Cytaty te są więc tylko zapożyczonym z historii nauki ekonomicznej, bieżącym komentarzem do tekstu i ustalają daty oraz autorów ważniejszych poszczególnych osiągnięć teorii ekonomicznej. A było to bardzo potrzebne w nauce, której historycy wyróżniali się dotąd tylko swym tendencyjnym i niemal karierowiczow-skim nieuctwem. — Łatwo też wobec tego będzie zrozumieć, dlaczego Marks, zgodnie ze swą przedmową do drugiego wydania, tylko wyjątkowo miał sposobność przytaczać ekonomistów niemieckich.
Tom drugi zapewne będzie się mógł ukazać w ciągu roku 1884.
Fryderyk Engels
Londyn, 7 listopada 1883
Wydanie "Kapitału" w języku angielskim nie wymaga uzasadnienia. Przeciwnie, można by oczekiwać wyjaśnienia, dlaczego aż dotąd zwlekano z wydaniem przekładu angielskiego, mimo że przez szereg lat ubiegłych teorie głoszone w tej książce były ustawicznie omawiane, atakowane i bronione, komentowane trafnie i błędnie w prasie periodycznej i w literaturze bieżącej, zarówno angielskiej jak amerykańskiej.
Gdy wkrótce po śmierci autora w roku 1883 stało się rzeczą oczywistą, że angielskie wydanie tego dzieła jest nieodzownie potrzebne. pan Samuel Moore, długoletni przyjaciel Marksa oraz niżej podpisanego, i przez nikogo zapewne nie prześcigniony znawca samej książki, podjął się dokonania przekładu, który wykonawcy testamentu literackiego Marksa pragnęli przedstawić publiczności. Umówiliśmy się, że ja porównam rękopis przekładu z tekstem oryginalnym i zaproponuję zmiany, które uznam za pożądane. Gdy z czasem okazało się, że praca zawodowa pana Moore'a nie pozwala mu zakończyć przekładu tak szybko, jakbyśmy wszyscy pragnęli, chętnie przyjęliśmy propozycję drą Avelinga, że weźmie na siebie część tej pracy; jednocześnie pani Aveling, najmłodsza córka Marksa, podjęła się sprawdzenia cytatów i odtworzenia oryginalnego tekstu licznych ustępów cytowanych z autorów angielskich i z Błękitnych Ksiąg, a przetłumaczonych przez Marksa na niemiecki. Zostało to przeprowadzone w całym dziele poza niewielu nieuniknionymi wyjątkami.
Następujące części książki5 zostały przełożone przez dra Avelinga: l) rozdziały X ("Dzień roboczy") i XI ("Stopa i masa wartości dodatkowej"); 2) dzial 6 ("Płaca robocza", rozdz. od XIX do XXII); 3) od rozdz. XXIV, podrozdz. 4 ("Okoliczności itd.") do końca książki, a więc koniec rozdziału XXIV, rozdział XXV i cały dział 7 (rozdziały XXVI — XXXIII); 4) obie przedmowy autora. Wszystkie inne części dzieła zostały przełożone przez pana Moore. Gdy więc w ten sposób każdy z tłumaczy odpowiada jedynie za swój ą część, ja ponoszę ogólną odpowiedzialność za całość.
Trzecie wydanie niemieckie, przyjęte całkowicie za podstawę naszej pracy, było przygotowane przeze mnie w r. 1883, przy czym korzystałem z notatek pozostawionych przez autora i zawierających wskazówki, które ustępy drugiego wydania należy zastąpić oznaczonymi ustępami tekstu francuskiego, ogłoszonego w r. 18736. Zmiany wprowadzone w ten sposób do tekstu wydania drugiego odpowiadają na ogół zmianom ustalonym przez samego Marksa w szeregu odręcznych wskazówek do przekładu angielskiego, który był projektowany przed 10 laty w Ameryce, lecz został poniechany głównie z powodu braku zdolnego i odpowiedniego tłumacza. Rękopis ten oddał nam do dyspozycji nasz stary przyjaciel, pan F. A. Sorge z Hoboken, New Jersey. W rękopisie tym autor poleca parę dalszych wstawek z wydania francuskiego; ponieważ jednak rękopis ten jest o wiele lat starszy od ostatnich wskazówek do trzeciego wydania, czułem się uprawniony jedynie do korzystania zeń wyjątkowo, a zwłaszcza w tych wypadkach, gdy ułatwiało to nam przezwyciężenie trudności. Tak samo korzystaliśmy w wielu trudnych miejscach z tekstu francuskiego jako ze wskazówki, z czego mianowicie sam autor gotów był zrezygnować, ilekroć w przekładzie wypadało się wyrzec jakiegoś szczegółu pełnego tekstu oryginalnego.
Istnieje jednak pewna trudność, której nie mogliśmy oszczędzić czytelnikowi: używanie pewnych terminów w znaczeniu odmiennym od tego, jakie posiadają nie tylko w mowie potocznej, lecz również w zwykłej ekonomii politycznej. Ale było to nieuniknione. Każdy nowy pogląd w nauce wywołuje przewrót w jej technicznych terminach. Najlepszym przykładem jest tu chemia, gdzie cała terminologia zmienią się radykalnie mniej więcej co lat dwadzieścia, i gdzie nie znajdziecie bodaj jednego związku organicznego, który by nie przeszedł przez cala serię różnych nazw. Ekonomia polityczna na ogól poprzestawała na przyjmowaniu, bez żadnych zmian, terminów używanych w życiu handlowym i przemysłowym, i stosowała je nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że w ten sposób zamyka się w ciasnym kręgu pojęć wyrażanych za pomocą tych terminów. Tak więc nawet klasyczna ekonomia polityczna, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że zarówno zysk jak renta są tylko poddziałami, częściami owej nie opłaconej części produktu, którą " robotnik musi oddawać przedsiębiorcy (pierwszemu przywłaszczycielowi, choć nie ostatniemu, wyłącznemu jej posiadaczowi), nigdy jednak nie wyszła poza utarte pojęcia zysku i renty, nigdy nie zbadała tej nie opłaconej części produktu (zwanej przez Marksa produktem dodatkowym) w Jej całokształcie, i dlatego nigdy nie doszła do jasnego zrozumienia ani pochodzenia tej części produktu i jej istoty, ani praw rządzących wynikającym stąd podziałem jej wartości. Podobnie ekonomia klasyczna obejmuje tym samym mianem manufaktury wszelki przemysł, poza rolnictwem i rzemiosłem, wskutek czego zaciera różnicę między dwoma wielkimi i zasadniczo różnymi okresami historii gospodarczej: okresem manufaktury właściwej, opartej na podziale pracy ręcznej, i okresem nowoczesnego przemysłu, opartego na maszynie. Jest zresztą rzeczą oczywistą, że teoria. rozpatrująca nowoczesną produkcję kapitalistyczną jako przejściowe tylko stadium dziejów gospodarczych ludzkości, musi używać terminów odmiennych od tych, które przyjęte są przez pisarzy uważających tę formę produkcji za nieprzemijającą i ostateczną.
Nie od rzeczy będzie wspomnieć słówkiem o metodzie cytowania stosowanej przez autora. W większości wypadków cytaty mają na celu, jak zwykle, udokumentowanie twierdzeń zawartych w tekście. Ale częstokroć urywki z dzieł pisarzy ekonomicznych są przytaczane po to, aby wskazać kiedy, gdzie i przez kogo dany pogląd został wyraźnie wygłoszony po raz pierwszy. Tak jest w wypadkach, gdy pogląd cytowany jest ważny jako mniej lub więcej adekwatny wyraz przeważających w danym okresie warunków społecznej produkcji i wymiany, i to bez względu na to, czy jest on uznawany przez Marksa i czy jest w ogóle słuszny. Toteż cytaty te uzupełniają tekst jako jego komentarz bieżący, zaczerpnięty z historii nauki.
Przekład nasz obejmuje jedynie pierwszą księgę dzieła. Ale ta księga pierwsza stanowi w wybitnym stopniu całość samą w sobie i jako dzieło samodzielne ma już za sobą dwudziestoletnie istnienie. Księga druga, wydana przeze mnie po niemiecku w roku 1885, jest stanowczo niekompletna bez księgi trzeciej, która nie może być wydana przed końcem roku 1887. O przygotowaniu angielskiego wydania obu tych ksiąg czas będzie pomyśleć wtedy, gdy księga trzecia ukaże się już w oryginale niemieckim.
Na kontynencie "Kapitał" nazywają często "biblią klasy robotniczej". Że konkluzje, do których dzieło to dochodzi, z każdym dniem coraz bardziej stają się podstawowymi zasadami wielkiego ruchu klasy robotniczej, nie tylko w Niemczech i w Szwajcarii, lecz również we Francji, w Holandii, w Belgii i w Ameryce, a nawet we Włoszech i w Hiszpanii; że wszędzie klasa robotnicza coraz bardziej uznaje w tych konkluzjach najbardziej trafny wyraz swego położenia i swych dążeń — temu nie zaprzeczy nikt, kto zna ten ruch. Także w Anglii, właśnie w chwili obecnej, teorie Marksa wywierają potężny wpływ na ruch socjalistyczny, szerzący się wśród warstw "wykształconych" w stopniu nie mniejszym niż w szeregach klasy robotniczej.
Ale to jeszcze nie wszystko. Zbliża się szybko chwila, gdy dokładne zbadanie ekonomicznego położenia Anglii narzuci się jako nieodparta konieczność narodowa. Funkcjonowanie systemu przemysłowego w Anglii, niemożliwe bez ciągłego i szybkiego rozszerzania produkcji, a więc i rynków, osiągnęło martwy punkt. Wolny handel wyczerpał swe zasoby i nawet Manchester zwątpił o tej dawnej swojej ewangelii ekonomicznej7. Przemysł zagraniczny, rozwijając się szybko, przeciwstawia się wszędzie produkcji angielskiej nie tylko na tych rynkach, na których korzysta z ochrony celnej, lecz również na neutralnych i nawet po tej stronie Kanału. Podczas gdy siła produkcyjna wzrasta w stosunku geometrycznym, rynek rozszerza się w najlepszym razie w stosunku arytmetycznym. Zdaje się, że dziesięcioletni cykl zastoju, pomyślności, nadprodukcji i kryzysu, stale powtarzający się w latach 1825—1867, zakończył istotnie swój bieg; ale tylko po to, aby pozostawić nas w beznadziejnym bagnie stałej i chronicznej depresji. Upragniony okres pomyślności nie chce nadejść; ilekroć zdaje się nam, że widzimy zapowiadające go oznaki, za każdym razem oznaki te znów się rozwiewają. Tymczasem każda zima stawia nas na nowo wobec zagadnienia: "Co robić z bezrobotnymi?" Ale podczas gdy liczba bezrobotnych wzrasta z roku na rok, nikt nie znajduje odpowiedzi na to pytanie; i możemy niemal obliczyć, kiedy nadejdzie chwila, gdy bezrobotni, straciwszy cierpliwość, ujmą swe losy we własne ręce. Z pewnością w takiej chwili powinien by znaleźć posłuch głos człowieka, którego teoria jest wynikiem całe życie trwających studiów nad historią ekonomiczną i sytuacją Anglii i którego studia te doprowadziły do konkluzji, że przynajmniej w Europie Anglia jest jedynym krajem, w którym nieuchronna rewolucja społeczna mogłaby być dokonana wyłącznie środkami pokojowymi i legalnymi. Oczywiście nie zapomniał on nigdy dodać, że trudno mu przypuścić, aby klasy rządzące w Anglii uległy tej pokojowej i legalnej rewolucji bez "proslavery rebellion" ["buntu w obronie niewolnictwa"].
Fryderyk Engels
5 listopada 1886
Czwarte wydanie wymagało ode mnie możliwie ostatecznego ustalenia tekstu, jak również i uwag. Jak się z tego zadania wywiązałem, o tym pokrótce poniżej.
Po ponownym porównaniu wydania francuskiego z własnoręcznymi notatkami Marksa wprowadziłem do tekstu niemieckiego jeszcze parę dodatków. Znajdują się one na str. 80 (w wydaniu trzecim str. 88), str. 458—460 (w wyd. trzecim str. 509—510), str. 547—551 (w wyd. trzecim str. '600), str. 591—593 (w wyd. trzecim str. 644) i str. 596 (w wyd. trzecim str. 648) w przypisie 79. Podobnież, idąc śladem wydania francuskiego i angielskiego, wprowadziłem do tekstu długi przypis o górnikach (w wydaniu trzecim str. 509—515, w wyd. czwartym str. 461—467)8. Inne drobne zmiany są natury ściśle technicznej.
Poza tym wprowadziłem jeszcze kilka objaśniających przypisów dodatkowych, w szczególności tam, gdzie wydawało mi się to konieczne ze* względu na zmienione okoliczności historyczne. Wszystkie te dodatkowe przypisy zostały ujęte w klamry i opatrzone moimi inicjałami lub literami "D. H."9.
Wskutek ukazania się tymczasem angielskiego wydania zaszła konieczność całkowitej rewizji licznych cytat. Zrobiła to najmłodsza córka Marksa, Eleonora, która wzięła na siebie trud porównania wszystkich przytoczonych miejsc z oryginałami, tak że w znacznej części wypadków, gdy chodziło o cytaty z źródeł angielskich, ukazał się tam nie przekład z niemieckiego, lecz angielski tekst oryginalny. Uważałem więc za swój obowiązek uwzględnić ten tekst przy czwartym wydaniu. Ujawniły się przy tym różne drobne niedokładności.
Powoływanie się na niewłaściwe strony tłumaczy się częściowo przepisywaniem z brulionów, częściowo zaś stanowi wynik błędów drukarskich, nagromadzonych podczas trzech poprzednich wydani. Niewłaściwie użyte cudzysłowy lub wielokropki, co jest nieuniknione przy masowym cytowaniu na podstawie wyciągów. Tu i owdzie niezbyt szczęśliwie dobrane słowo w przekładzie. Niektóre miejsca cytowane ze starych zeszytów paryskich z lat 1843—45, gdy Marks nie znał jeszcze języka angielskiego i czytał angielskich ekonomistów w przekładzie francuskim. Dwukrotny przekład prowadził tu czasem do drobnej zmiany odcienia, np. w cytatach ze Steuarta, Ure'a i in., podczas gdy teraz można było posługiwać się tekstem angielskim. Takich i podobnych drobnych niedokładności i przeoczeń było więcej. Gdyby jednak ktoś porównał wydanie czwarte z wydaniami poprzednimi, przekonałby się, że cała ta mozolna praca nad usunięciem tych usterek nie zmieniła w książce nic choćby najdrobniejszego, co byłoby warte .wzmiankowania. Tylko jeden jedyny cytat z Ryszarda Jonesa (wyd. 4, str. 562, przypis 47) nie został odnaleziony. Marks pomylił się prawdopodobnie w tytule książki 10. Wszystkie inne zachowały swą siłę dowodową lub nawet wzmocniły ją w obecnej dokładniejszej redakcji.
Tu jednak muszę wrócić do pewnej starej historii. Znany mi jest mianowicie tylko jeden wypadek, gdy podano w wątpliwość prawdziwość przytoczonego przez Marksa cytatu. Ponieważ jednak wypadek ten wciąż jest wyzyskiwany, nawet po śmierci Marksa, przeto nie mogę pominąć go milczeniem.
W berlińskiej "Concordia", organie niemieckiego związku fabrykantów, ukazał się w dniu 7 marca r. 1872 anonimowy artykuł pt. "Jak Karol Marks cytuje?" W artykule tym z wielkim nakładem oburzenia moralnego i w nieparlamentarnych wyrażeniach dowodzono, że cytat z mowy budżetowej Gladstone'a z dnia 16 kwTetnia r. 1863 (w Manifeście Inauguracyjnym Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników z roku 1864, powtórzony w "Kapitale", t. I, str. 617 w wyd. czwartym, a 671 — w trzecim)11 został sfałszowany. Ze zdania: "Ten oszałamiający wzrost bogactwa i potęgi... ogranicza się jedynie i wyłącznie do klas posiadających" — ani jedno słowo We znajduje się w (półurzędowym) sprawozdaniu stenograficznym Hansarda. "Ale zdania tego nie ma nigdzie w mowie Gladstone'a. W mowie tej powiedziano coś wręcz przeciwnego. (Tłustymi czcionkami) Marks formalnie i materialnie d o ł g a ł to zdanie!"
Marks, któremu ten numer "Concordia" przesłano w maju tegoż roku, odpowiedział anonimowi w "Yoiksstaat" w numerze z dnia l czerwca. Ponieważ nie przypominał już sobie, z jakiego sprawozdania dziennikarskiego cytował wówczas, poprzestał na tym, że przytoczył jednobrzmiące cytaty z dwóch książek angielskich, a następnie zacytował sprawozdanie "Times", według którego Gladstone oświadczył: "That is the state of the case as regards the wealth of this country. I must say for one, I should look almost with apprehension and with pain upon this intoxicating augmentation of wealth and power if it were my belief that it was confined to classes who are in easy circumstances. This takes no cognizance at all of the condition of the labouring population. The augmentation I have described and which is founded, I think, upon accurate returns, is an augmentation entirely confined to classes of property" 12.
A więc Gladstone mówi, że byłoby mu bardzo przykro, gdyby tak być miało, lecz że t a k j e s t w istocie: ten oszałamiający wzrost bogactwa i potęgi jest całkowicie ograniczony do klas posiadających. Co się zaś tyczy półurzędowego Mansarda, to Marks mówi dalej: "Pan Gladstone miał dosyć rozumu na to, ażeby ze swego specjalnie później spreparowanego wydania wyskrobać słowa, bądź co bądź kompromitujące w ustach angielskiego kanclerza skarbu. Jest to zresztą tradycyjny angielski zwyczaj parlamentarny, a wcale nie wynalazek Laskerka przeciw Beblowi".
Lecz anonim zżyma się coraz bardziej. Odsuwając na bok wszelkie źródła z drugiej ręki, napomyka wstydliwie w swej odpowiedzi — "Concordia", 4 lipca — że jest "zwyczajem" cytować przemówienia parlamentarne według sprawozdań stenograficznych. Ale i sprawozdanie "Times" (gdzie figuruje "dolgane" zdanie), i sprawozdanie Mansarda (gdzie zdania tego brak) "są z sobą materialnie najzupełniej zgodne", a sprawozdanie "Times" również zawiera "coś wręcz przeciwnego niż osławione miejsce Manifestu Inauguracyjnego", przy czym mąż ten starannie przemilcza, że obok tej rzekomej "przeciwstawności" sprawozdanie to zawiera również jak najwyraźniej właśnie owo "osławione miejsce".' Mimo to wszystko anonim czuje doskonale, że został schwytany na gorącym uczynku i że wyratować go może tylko nowy wykręt. Po przeładowaniu więc swego artykułu — nacechowanego, jak wykazaliśmy właśnie, "bezczelną kłamliwością" — wszelkimi budującymi wymysłami, jak "mała fides", "nieuczciwość", "kłamliwa informacja", "ów kłamliwy cytat", "bezczelna kłamliwość", "całkowicie sfałszowany cytat", "to fałszerstwo", "po prostu bezecne" itd. — po tym wszystkim uważa za potrzebne przenieść spór w zupełnie inną dziedzinę i obiecuje "wyłożyć w drugim artykule, jakie znaczenie nadajemy (my — to ów nie "kłamliwy" anonim) treści słów Gladstone'a". Zupełnie jakby to jego niemiarodajne zdanie miało cośkolwiek wspólnego z całą sprawą! Ten jego drugi artykuł znajduje się w "Concordia", w numerze z dnia 11 lipca.
Marks raz jeszcze odpowiedział w "Volksstaat" z dnia 7 sierpnia, cytując tym razem także sprawozdania o wzmiankowanym ustępie w "Morning Star" i w "Morning Advertis'er" z dnia 17 kwietnia r. 1863. Według obu tych sprawozdań Gladstone oświadcza, że z troską itd. spoglądałby na ten oszałamiający wzrost bogactwa i potęgi, gdyby sądził, że ograniczony jest do klas zamożnych (classes in easy circumstances). Lecz wzrost ten jest ograniczony do klas posiadających (entirely confined to ciasses possessed of property). A więc również te sprawozdania dosłownie podają rzekomo "dolgane" zdanie. Następnie, porównując tekst "Times" z tekstem Mansarda, Marks stwierdza ponownie, że zdanie to było rzeczywiście wypowiedziane, co konstatują trzy sprawozdania dziennikarskie, ogłoszone nazajutrz rano, niezależnie od siebie i jednobrzmiące — lecz że brak go w sprawozdaniu Hansarda poprawionym według wiadomego "zwyczaju", ponieważ, według stów Marksa, Gladstone zdanie to "wyskrobał później", i wreszcie oświadcza, że nie ma czasu na wdawanie się w polemiki z anonimem. Zdaje się zresztą, że ów miał już również dosyć tego, co dostał; przynajmniej Marksowi nie nadsyłano już dalszych numerów "Concordia".
Zdawało się, że na tym sprawa już umarła i została pogrzebana. Wprawdzie od tego czasu raz czy dwa razy dochodziły do nas, od ludzi utrzymujących stosunki z uniwersytetem w Cambridge, tajemnicze wieści o jakiejś niewymownej zbrodni literackiej, rzekomo popełnionej przez Marksa w "Kapitale". Jednakże pomimo wszelkich dochodzeń nie można się było absolutnie dowiedzieć czegoś bardziej określonego. Aliści dnia 29 listopada r. 1883, w osiem miesięcy po śmierci Marksa, ukazał się w "Times" list datowany z Trinity College w Cambridge, a podpisany przez Sedleya Taylora. W liście swym ów człowieczek, macher w najbardziej potulnym sklepikarstwie spółdzielczym, korzystaz pierwszej lepszej sposobności, żeby nas wreszcie oświecić nie tylko co do plotek w Cambridge, lecz również co do tego, kto był owym anonimem z "Concordia".
"Najdziwniejsze — powiada człeczyna z Trinity College — jest to, że profesorowi Brentano (wówczas we Wrocławiu, obecnie w Strassburgu) przypadło w udziale... zdemaskować mała fides, jaka oczywiście podyktowała cytat z przemówienia Gladstone w (Inauguracyjnym) Manifeście. Pan Karol Marks, który... usiłował bronić cytatu, jeszcze w przedśmiertnych drgawkach (deadly shifts), o jakie momentalnie przyprawił go po mistrzowsku prowadzony atak Brentana, miał czelność twierdzić, że Gladstone specjalnie spreparował sprawozdanie ze swej mowy, ogłoszone w <<Times>> w dniu 17 kwietnia 1863 r., wyskrobując z niego przed zamieszczeniem u Hansarda — ustęp bądź co bądź kompromitujący dla angielskiego ministra skarbu. Kiedy zaś Brentano za pomocą szczegółowego porównania obu tekstów dowiódł, że sprawozdania <<Times>> i Hansarda są ze sobą zgodne i bezwzględnie wyłączają to znaczenie słów wypowiedzianych przez Gladstone'a, jakie podsuwa im sprytnie wyrwany cytat, wówczas Marks wycofał się pod pozorem braku czasu!"
Tu więc wylazło szydle z worka! W taki to znakomity sposób włamała się w wytwórczo-spółdzielczej fantazji z Cambridge anonimowa kampania pana Brentano z "Concordia"! Tak potykał się, tak władał mieczem w "mistrzowsko prowadzonym ataku" ten święty Jerzy niemieckiego związku fabrykantów, podczas gdy smok z piekła rodem, Marks, pod jego stopami od razu dogorywał w "przedśmiertnych drgawkach"!
A przecież cały ten ariostyczny opis walki służy tylko po to, żeby zasłonić wykręty naszego świętego Jerzego. Nie ma tu już mowy o "dołganiu" ani o "fałszerstwie", lecz tylko o "sprytnie wyrwanym cytacie" (craftily isolated quotation). Całe zagadnienie zostało przesunięte, a święty Jerzy i jego giermek z Cambridge wiedzieli doskonale — czemu.
Eleonora Marks odpowiedziała na to w lutym r. 1884 w miesięczniku "To-Day",. ponieważ "Times" nie zechciały wydrukować jej artykułu. Sprowadziła z powrotem spór do jedynego punktu, o który chodziło: czy Marks "dołgał" owo zdanie, czy nie? Na to pan Sedley Taylor odpowiada: "Pytanie, czy pewne zdanie figurowało lub nie figurowało w przemówieniu pana Gladstone'a", ma według niego "nader podrzędne znaczenie" w sporze Brentana z Marksem "w porównaniu z kwestią, czy cytat ten został przytoczony w celu oddania, czy też w celu wypaczenia myśli Gladstone'a". Następnie pan Sedley Taylor przyznaje, że sprawozdanie "Times" "istotnie zawiera pewną sprzeczność w słowach", ale, ale pozostały bieg myśli wyjaśnia właściwie, tzn. w liberalno-gladstonowskim sensie wskazuje, co p. Gladstone chciał powiedzieć ("To-Day", marzec r. 1884). Najkomiczniejsze jest przy tym to, że nasz człeczyna z Cambridge uparcie cytuje teraz przemówienie nie według Hansarda, jak tego — zdaniem anonima Brentana — żąda "zwyczaj", lecz według sprawozdania "Times", które ten sam Brentano uważa za "z konieczności partackie". No chyba, przecież fatalnego zdania właśnie brak u Hansarda!
Eleonora Marks bez trudu rozwiała całą tę argumentację w tym samym numerze "To-Day". Albo pan Taylor czytał polemikę z roku 1872 — w takim razie teraz nie tylko "dołgał", ale wprost "zełgał", albo też nie czytał jej — w takim zaś razie obowiązkiem jego było trzymać język za zębami. Tak czy owak faktem jest, że nie ośmielił się ani przez chwilę podtrzymywać zarzutu swego przyjaciela Brentana, jakoby Marks coś "dołgał". Wręcz przeciwnie, Marks wedlug niego nie tylko nie "dołgał" żadnego zdania, lecz właśnie opuścił bardzo ważne zdanie. Ale właśnie to zdanie jest cytowane na str. 5 Manifestu Inauguracyjnego parę wierszy przed zdaniem "dołganym". Co zaś do "sprzeczności" w przemówieniu Gladstone'a, to czyż nie Marks właśnie w "Kapitale" na str. 618 (trzecie wydanie str. 672) w przypisie 10513 mówi o "ciągłych rażących sprzecznościach w mowach budżetowych pana Gladstone'a z lat 1863 i 1864"! Tylko że nie próbuje na wzór Sedleya Taylora rozwiązywać ich w liberalnym guście. Wreszcie konkluzja odpowiedzi Eleonory Marks brzmi, jak następuje: "Wręcz przeciwnie, Marks ani nie pominął czegokolwiek godnego zaznaczenia, ani nie «dołgał» najmniejszej drobnostki. Odtworzył natomiast i wydarł zapomnieniu pewne zdanie z przemówienia Gladstone'a, które niewątpliwie zostało wypowiedziane, lecz które tak czy inaczej -zdołało wymknąć się ze sprawozdania Hansarda".
Tym razem także pan Sedley Taylor miał już dość, a wynikiem całego tego profesorskiego pieniactwa, ciągnącego się przez dwa dziesięciolecia aż w dwóch wielkich krajach, było to, że nikt już więcej nie ośmielił się podawać w wątpliwość literackiej sumienności Marksa, za to pan Sedley Taylor zapewne będzie miał odtąd równie mało zaufania do literackich biuletynów bojowych pana Brentano, jak pan Brentano do papieskiej nieomylności Hansarda.
F. Engels
Londyn, 25 czerwca 1890
Godzina 2 w nocy, 16 sierpnia 1867. Dear Fred [Drogi Fredzie]!
Przed chwilą ukończyłem korektę ostatniego (49) arkusza
książki. Dodatek — Forma wartości — wydrukowany "petitem,
zajmuje 1 1/4 arkusza.
Przedmowę, skorygowaną, również odesłałem
wczoraj. A więc ten tom jest gotów. Możliwość tego zawdzięczam jedynie
TOBIE! Gdyby nie Twoje poświęcenie, nigdy nie zdołałbym wykonać olbrzymiej
pracy, jakiej wymagały te 3 tomy.
J embrace you, full of thanks [Ściskam
Cię, pełen wdzięczności]
Załączam 2 arkusze czystych odbitek.
15 (funtów)
— otrzymałem, za które bardzo dziękuję.
Bądź zdrów,
mój kochany, drogi Przyjacielu!
Twój
1 Wydawało mi się to tym konieczniejsze, że nawet praca F. Lassalle'a, wymierzona przeciw Schulze-Delitzschowi, w tej części, która według autora ma rzekomo podawać "kwintesencję duchową" moich na te sprawy poglądów, zawiera poważne nieporozumienia. En passant. Jeżeli wszystkie ogólne teoretyczne założenia prac ekonomicznych F. Lassalle'a, np. dotyczące historycznego charakteru kapitału, współzależności między stosunkami produkcji a sposobem produkcji itd., itd., zostały przez niego niemal dosłownie zaczerpnięte z moich pism, aż do stworzonej przeze mnie terminologii, i przy tym bez podania źródła, to postępowanie takie było z pewnością wywołane względami propagandy. Rzecz jasna, nie mówię tu o różnych jego szczegółowych wywodach i o zastosowaniach praktycznych, z którymi nie mam nic wspólnego.
2 [Idź swoje drogą, a ludzie niech mówią, co chcą!]
3 Porównaj moją pracę: "Zur Kritik der politischen Oekonomie", str. 39.
4 Sepleniące gaduły niemieckiej ekonomii wulgarnej ganią styl i sposób wykładu mego dzieła. Nikt nie może surowiej ocenić braków literackich "Kapitału" niż ja sam. Ale ku pożytkowi i uciesze tych panów i ich publiczności chcę im zacytować tutaj jedną ocenę angielską i jedną rosyjską. Bezwzględnie wrogi mym poglądom "Saturday Review" pisał w notatce dotyczącej pierwszego wydania niemieckiego: sposób wykładu "nadaje swoisty urok (charm) nawet najbardziej suchym zagadnieniom ekonomicznym". Zaś "S. Pietersburskija Wiedomosti"w numerze z dnia 20 kwietnia r. 1872 piszą m. in.: "Z wyjątkiem niektórych zbyt specjalnych części, wykład wyróżnia się swą dostępnością, jasnością i niezwykłą żywością, pomimo wysoce naukowego poziomu pracy. Pod tym względem autor... w niczym nie jest podobny do większości uczonych niemieckich... którzy piszą swe książki językiem tak ciemnym i oschłym, że zwykłego śmiertelnika aż w głowie łupie". Czytelników dzisiejszej niemiecko-narodowo-liberalnej literatury profesorskiej łupie jednak wcale nie w głowie, tylko zupełnie gdzie indziej.
5 Podział książki na rozdziały w wydaniu angielskim odpowiada podziałowi francuskiemu, gdzie Marks z podrozdziałów rozdziału 4 (który jest zarazem działem II) zrobił rozdziały, z rozdziału 24 zrobił dział VIII, a z jego-podrozdziałów — rozdziały. — Red. przekł. polsk.
6 "Le Capital. Par Kari Marx". Przekład M. J. Roy, gruntownie przejrzany przez autora. Paryż. Lachatre. Przekład ten, zwłaszcza w końcowej części dzieła, zawiera ważne zmiany i dodatki do tekstu drugiego wydania niemieckiego.
7 Na odbytym dziś po południu kwartalnym posiedzeniu manchesterskiej izby handlowej toczyła się gorąca dyskusja na temat wolnego handlu. Zgłoszono rezolucję tej treści, że "po czterdziestu latach daremnego oczekiwania, aby inne narody poszły za przykładem Anglii w dziedzinie wolności handlu, izba sądzi, że czas już obecnie rozważyć ponownie tę sprawę". Rezolucję tę odrzucono większością zaledwie jednego głosu, gdyż 21 głosowało za, a 22 przeciw ("Evening Standard" z l listopada r. 1886).
8 [W niniejszym wydaniu ustępy te są na str. 122, 533—634, 630—638, 676—678, 681, 534—542].
9 W niniejszym wydaniu — w okrągłych nawiasach i wszędzie z podpisem F. E. — Red. przekł. polsk.
10 [W niniejszym wydaniu cytat z Rysswrda Jonesa znajduje się na str. 646].
11 [Str. 703 niniejszego wydania].
12 ["Taki jest stan rzeczy, jeśli chodzi o bogactwo naszego kraju. Muszę się przyznać, że z trwogą niemal i z troską patrzyłbym na ten'oszałamia jacy wzrost bogactwa i potęgi, gdybym sądził, że dotyczy on tylko klas zamożnych. A jednak nic to nie mówi o położeniu ludności pracującej. Wzrost bogactw, opisany przeze mnie i oparty, jak mniemam, na zupełnie ścisłych danych, jest wzrostem ograniczonym wyłącznie do klas posiadających"].
13 [Str. 705 niniejszego wydania].